Written by Super User
Category:

Dzień dobry.

Wiele prostych w budowie artykułów zrewolucjonizowało świat. Jedną z nich jest taśma kablowa i taśma srebrzysta montażowa, ta dzięki której zbudowano Amerykę.
Jeden i drugi produkt opiszę w dzisiejszym poście.
Zacznijmy od opaski kablowej, znanej powszechnie jako trytytki lub trytki. Nadzwyczaj proste w swojej konstrukcji. Taśma zaciskowa składa się z elastycznej, ząbkowanej taśmy, z jednej strony ma zwężenie (szpiczasta końcówka) pozwalającym na bezproblemowe przewlekanie, a z drugiej główką służącą do jej blokowania. Wewnątrz główki znajduje się zapadka, w trakcie montażu skacze po ząbkach opaski kablowej wydając charakterystyczny terkotanie, co chyba sprawiło, że powszechnie zwana jest trytytką. Montaż odbywa się kiedy taśma blokowana jest jednostronnie przez zapadkę. Ząbki mają taki kształt, że wsuwanie odbywa się bez trudu, a wysuwanie jest niemożliwe bez uszkodzenia opaski ( chyba że jej pomożemy podważając małym śrubokrętem zapadkę). Powstała pętla może być tylko bardziej zaciskana.
Dzięki dużej wytrzymałości na rozrywanie układu zapadki, trytytka umożliwia metodę trwałego związania wiązki przewodów, kabli lub innych elementów, a także przymocowanie ich do elementów konstrukcyjnych. Jednak zarówno budowa opasek zaciskowych, jak też stosowane do produkcji materiały powodują, że opaski kablowe występują w bardzo dużej liczbie typów i rodzajów, jedną z ciekawych przeznaczeń są opaski do kajdankowania.

Bazowym materiałem, z którego wytwarzane są opaski zaciskowe - kablowe jest poliamid 6.6 znany też pod nazwą nylon 6.6. Jest to plastik z jednej strony elastyczne, a z drugiej wytrzymałe na rozciąganie. Nylonowe opaski kablowe z ząbkowaną wewnętrznie taśmą kablową są obecnie najpowszechniej używanymi opaskami zaciskowymi plastikowymi na świecie. Wielu producentów proponuje opaski kablowe tego typu, różnią się jedynie ceną. Obniżanie kosztów wiąże się z stosowaniem tanich niejednolitych granulatów lub regranulatów. Ma to wpływ na właściwość opasek, kiepska jakość granulatu to na ogół twarde i kruche trytki. Pękają podczas zaciskania, prawem Murphiego w najmniej oczekiwanym czasie.


Należy zwrócić uwagę, że jak większość tworzyw sztucznych nylon 6.6 jest nieodporny na promieniowanie UV. Oznacza to, że opaski kablowe wykonane z naturalnego nylonu 6.6 nie nadają się na zewnątrz i nie mogą być wystawianena działanie światła słonecznego. Żeby zapewnić odporność trytek na promienie słoneczne do granulatu dodaje się czarnego pigmentuw odpowieniej ilości. Powoduje to zabarwienie opasek kablowych na kolor czarny. Warto zobaczyć etykietę czy jest tam znak odporne na UV.


I drugi produkt: Duct Tape - srebrna mocna taśma. W Polsce ma już swoje miejsce, zaś w USA jest obiektem kultu. Jak powiedział Walt Kowalski (Clint Eastwood) w filmie "Gran Torino" do młodego chłopaka:
"Weź te trzy rzeczy - trochę WD-40, kombinerki (szczypce zaciskowe) i rolkę srebrnej taśmy. Każdy porządny mężczyzna da radę tym naprawić większość usterek."
Do powszechnego użytku trafiła z armii. Wymyślono ją w ciągu II wojny światowej. Żołnierze potrzebowali czegoś czym będą mogli zakleić paczki z amunicja tak by były zabezpieczone przed wodą. Miała też być prosta w rozdzieraniu by nie trzeba było używać noża. Bez wątpienia jak łatwo można się domyślić pierwsza wersja była zielona zwyczajnie w kamuflażu dla wojska. Niemniej to co nie zmieniło się to trzy warstwowa budowa. Z wierzchu plastik, w środku siateczka z płótna i trzecia to warstwa wodoodpornego kleju.

Nazwa DUCT TAPE powstała później gdyż na początku swojej kariery miała tylko numer kontraktowy. A nazwę wymyślili sami żołnierze. Najprawdopodobniej dla tego, że woda spływa po niej jak po kaczce.

Żołnierze szybko odkryli, że taśma nadaje się nie tylko do uszczelniania skrzynek ale i do reperacji broni, odzieży a nawet wirników śmigłowców. Powszechnie była używana jako tymczasowy i prowizoryczny opatrunek. Po wojnie żołnierze przywieźli ją do domu i tak wystartowała jego kariera.

Rozwijająca się branża budowlano montażowa szybko znalazła sposób zastosowania taśmy. Sprzedawano ją jako łącznik przewodów grzewczych, klimatyzacji. I właśnie wtedy zmieniono kolor z wojskowego na srebrny i zaczęto ją powszechnie nazywać DUCT TAPE lub DUCK TAPE w zależności od producenta. Dziś taśmę produkuje wiele firm w różnyh kolorach i przeznaczeniach. Na przykład Huricane Tape została opracowana do zabezpieczenia szyb przed huraganowym wiatrem.
Natomiast dla wojska i branży militarnej dalej jest produkowana w wersji zielonej ale o znacznie większej wytrzymałości.
Natomiast NASA używa srebrnej taśmy do napraw w czasie misji kosmicznych i jest obligatoryjnym wyposażeniem każdego pojazdu kosmicznego. Do historii przeszło użycie jej do naprawy filtrów CO2 w czasie misji APOLO 13 w 1970 roku.

Na zakończenie kubeł wody i pamiętajmy, że Taśma w wielu przypadkach jest tylko czasowym łataniem dziury, a nie ostatecznym rozwiązaniem konstrukcyjnym czy naprawczym.

Pozdrawiam

Written by Super User
Category:

Trzy latarki Mactronic, MX-T160, Defender i Thunder.
Witam
Nie będzie to pełna recenzja lub zestawienie wszelkich cech latarek, tylko krótki opis najważniejszych, z mojego punktu widzenia zalet trzech modeli latarek taktycznych Mactronic.
Pierwsza z nich dość popularna, w głównej mierze ze względu na cenę i akcesoria w standardzie, to latarka M-force MX-T160. Niebywałą zaletą tego wzoru jest cena, poniżej 200 zł. Za taką kwotę dostajemy pakiet: latarka, wyłącznik żelowy, filtry lub dyfuzoryw kilku kolorach i montaż na broń w standardzie Picatinny. Latarka jest dedykowana do wiatrówek lub replik ASG. Zasilanie to jedna bateria lub akumulatorek CR 123, ja używam akumulatorka o pojemności około 800mAh i wystarcza na 4-5 godzin.


Latarka M-Force MX-T160 ma diodę CREE XP-E o mocy 160 lumenów, w praktyce pozwala na dobre oświetlenie celu na dystansie do 20 metrów. Rzecz jasna zasięg skuteczny jest znacznie większy, bo grubo ponad 150 metrów.
Drugi model jest bardziej zaawansowany, przede wszystkim jest dedykowany do broni palnej i co za tym idzie ma wysoką wytrzymałość na wstrząsy. Mam na myśli latarkę Defender . Pierwsze wrażenie, kiedy ją włączyłem to niesłychanie duża moc w stosunku do wymiarów. Latarka Defender ma diodę CREE XM-L U2 o mocy 720 lumenów, nie mam możliwości pomiaru, ale wydaje się, że ta liczba nie jest przesadzona. Latarka w zupełności poradzi sobie w każdym budynku, umożliwia na dobre oświetlenie celu na odległościach do 50 metrów. Zasięgu optymalnego nie testowałem, ale myślę, że 200 metrów nie będzie dla niej problemem.

Więceej o tym w jakich warunkach testuję te latarki - https://asgwielun1.dudaone.com/
Zasilanie to 2 baterie lub akumulatorki CR123, lub ogniwo dostarczane przez firmę Mactronic. Na rynku są także ogniwa stanowiące ekwiwalent 2 sztuk CR123. Nie sprawdzałem tego rozwiązania, ale na dniach kupię 2 sztuki wraz z ładowarką, to sprawdzę i napiszę. Tryb 100% jest strasznie energożerny, wystarcza na niecałe 1,5 godziny. Jak spadnie moc baterii to latarka przełącza się samoczynnie w niższy tryb.
Latarka dostarczana jest bez dodatkowego wyposażenia, a ma go całkiem sporo. Trzy rodzaje wyłączników żelowych, jeden przełącznik PRO Cap, filtry IR do podświetlania noktowizji i kolorowe. Do tego 2 modele mocowań na broń Picatinny i na lufę. Osprzęt nie jest tani i nieco z zazdrością spoglądałem na pierwsze promocyjne zestawy sprzedawane przez Mactronic, gdzie w małym pokrowcu WZ był ślicznie poukładany dodatkowy osprzęt.
Ostatnia latarka to zupełna nowość, moc 1020 lumenów, lekka, ale bardzo solidna konstrukcja oto latarka Thunder XTR. Zastosowana dioda CREE XM-L2 pozwala na oświetlenie celu do 300 metrów. Miałem okazję na wieczornym marszu zobaczyć jej moc, powiem krótko: wrażenie było takie jak bym włączył długie w samochodzie. Nie mam pojęcia, bo do tej pory nie testowałem ile może świecić w trybie 100% na akumulatorach, ale podejrzewam, że nie dłużej niż 1 godzina. I rzecz jasna na ogniwach 18650 o pojemności od 3000-3600mAh. Latarka Thunder jest sprzedawana w jednej klasie, bez dodatkowego wyposażenia. W komplecie otrzymujemy latarkę, pokrowiec, adapter do baterii i 2 baterie CR123. Zapomniałem mamy jeszcze w pakiecie dyfuzor, bardzo prosty z elastycznej gumy plus dwa szkiełka mleczne i bezbarwne.
Fajnym rozwiązaniem jest sposób zmiany trybu pracy. Wystarczy przekręcić w prawo i lewo głowicę o 45 stopni i zmieniamy tryb na 100%, 25% i 2%. Nie zdołałem włączyć stroboskopu, ale nie czytałem instrukcji, więc nie ma się co dziwić.
Akcesoria dodatkowe to montaż na broń, taki sam jak do Defendera, wyłącznik żelowy i akumulatorki 18650 z ładowarkami.
To tyle pozdrawiam Rafał

Written by Super User
Category:

Nie ma chyba człowieka, który by nie słyszał o nożach Victorinox. Facet zapytany, co powinien posiadać w kieszeni, chodzi o taki niezbędnik, wciąż na pierwszym miejscu wymienia kozik. Szkoda, że nasz ojczysty producent scyzoryków Gerlach przepadł z mapy. Wracając do tematu noży Victorinox to kojarzą się nam z niezawodnymi, najwyższej, jakości składanymi nożami z charakterystycznymi czerwonymi okładzinami i identyfikatorem krzyża. Historia produkcji tych niezwykłych scyzoryków zaczęła się od produkcji noża dla wojska. Miało to miejsce w latach 1891-1900, pierwsze serie to około 15000 sztuk. Carl Elsener opracował pierwszy model Soldier 1890. Miał on 4 części, okładziny drewniane. Ciekawostką może być fakt, że w rocznicę powstania firmy Victorinox, została wypuszczona linia noży - repliki modelu z 1890 z okładzinami z hebanu.


W następnych latach wprowadzano nowe zmiany. Pierwsze to podmienianie drewnianych okładzin, okładzinami z czerwonego tworzywa i odmieniono kształt ostrza na clip point. W latach 1951 powrócono do dawnego kształtu klingi i zastosowano po raz pierwszy stal nierdzewną. Oraz dodano oczko przez, które żołnierze przewlekali sznur i powstawał pion. Taki pion był stosowany do obliczania odległości przy oddawaniu strzałów granatami nasadzanymi na karabiny Fass. W tym samym czasie zaczęto zmieniać materiał okładzin.


Następującą dosyć znaczną rewolucję w kształcie scyzoryka, a przypominam, że cały czas produkowano je na potrzeby armii, Podjęto w latach 60-tych. Zastąpiono okładziny na aluminiowe fakturowane, przekuto kształt śrubokręta dodając wgłębienie umożliwiające otwieranie butelek. Zmianie uległa także górna część otwieracza do puszek dodano tam połowę mniejszy od głównego śrubokręt. Scyzoryki dla armii wyrabiano do lat siedemdziesiątych, po tym roku, albowiem nie było zapotrzebowania z strony armii, scyzoryki z znacznikami, jakości dla wojska przestały być produkowane. Wytwarzano cały czas modele Wenger z różnymi wariantami aluminiowych okładzin. W następnych latach rozpoczęła się produkcja nożyków domowych. Marka Victorinox była na tyle popularna i rozpoznawalna, że ciągle napływały zamówienia. Kolejne lata to kosmetyczne modyfikacje okładzin w scyzoryku, dodanie herbu z czerwonym krzyżem.  Więcej o narzędiach i nożach na blogu http://szlifierkawiertarka.pl/
W latach 80-90 firma Victorinox abstrahując od noży kuchennych i noży, produkuje zegarki i torby podróżne. Kolejne lata to wprowadzanie na rynek poszerzonych wariantów scyzoryków o wiele dodatkowych narzędzi.

Written by Super User
Category:

Zaczęło się dawno temu, w roku 2002. Z własnej inicjatywy próbowałem z złomu mosiężnego i brązu odlewać sprzączkę. W tym czasie nie interesowało mnie czy forma jest dawny czy nie, ważna była technika. Pierwsze próby były nieudane, wybuchały, miały wagę różnych wad. Kilka razy wybuchał mi tygiel, ponieważ mosiądz gwałtownie paruje w temp coś koło tego 1060 stopni, czy jakoś tak. Nigdy nie zajmowałem się pomiarem temperatur, bo jednak w średniowieczu odlewnicy też nie mieli aparatury do pomiaru. Wszystko chciałem robić na oko, tak jak w dawnych wiekach.
I zbudowałem pierwszy piec, szamot i glina, taki sam lecz trochę zmodernizowany stosuję do obecnie.
Tygiel na początku szamotowy, teraz stalowy wyłożony masą ogniotrwałą, ale w szamotowym też od czasu do czasu coś odlewam, lecz są bardzo kruche t lubią się rozlecieć. Piec opalałem na początku tylko węglem drzewnym, dzisiaj koksem i węglem drzewnym, który jest bezkonkurencyjny, mimo swej ceny i szybkiego znikaniaJ
Nadmuch elektryczny, nie mam miejsca na miech i pomocnika lub ucznia, który by cały czas pufał i dmuchał.
Odlewam ze złomu, mam go trochę zapas na kilka ładnych lat. Jest to głównie mosiądz i brąz i kompletnie mi nie przeszkadza mieszanie go, z tym, że większość daję mosiądzu, bo jego mam najwięcej i chcę równomiernie go zużywać. Co do historyczności takich odlewów to mówię, że odlewam z stopów miedzi, bo tak jak w średniowieczu nikt nie kupował w Hutmenie ściśle określonego składem surowca w kąskach tak i ja dzisiaj leję, z czego popadnie.


Po pewnym czasie doskonaliłem całą technikę, ale nie chodzi o piece oporowe lub inne cuda próżniowe, lecz wciąż umiejętności. Tak aby patrząc na metal wiedział, kiedy go oczyszczać, kiedy lać, jak lać, z jaką prędkością, jak przygotowywać formy, jaka wilgotność, i takie tam inne cuda. Cała nauka trwała kilka lat, i obecnie się jeszcze uczę, potrafię aktualnie odlać coraz mniejsze detale, co jest dla mnie niebywałym sukcesem.

Czasem się jeszcze zdarza, że mam partię gdzie 80 procent odlewów jest do ponownego przetopienia, innymi słowy buble, a czasami to 100% dobre, wtedy skaczę jak dziecko i cieszę się jak maluch z lizaka.

Cały czas traktuję to, jako naukę, pasję i w związku z tym nie zdołam zapewnić 100% dostępność wszystkich moich wzorów, ale nie jest to moim celem i nie przejmuję się tym. 

W związku z natłokiem pracy ograniczam odlewanie do minimum. Moje prace można oglądać na stronie http://www.pracowniaodlewnicza.pl